Właśnie w dniu wczorajszym zakończył się w szkole audyt w zakresie bezpieczeństwa osób i mienia. Około godziny 10 pożegnałem się z Panią Inspektor, usiadłem wygodnie w fotelu, zrobiłem sobie kawę i planowałem kolejne kroki, które są przede mną. Czytaj dalej Kontrola goni kontrolę→
Zakończył się w szkole audyt w zakresie bezpieczeństwa danych osób i mienia. Kontrola jak to kontrola. Kolejna. Nie pierwsza i nie ostatnia. Nie o kontrolowaniu chcę napisać kilka zdań, ale o opinii wyrażonej przez Panią Inspektor. Usłyszałem wiele ciepłych słów na temat zespołu, którym kieruję. To jest dla mnie ważne! To jest najważniejszy wniosek z tej kontroli, wyrażony przez niezależną osobę. Dziękuję Wam wszystkim, że jesteście wyjątkowi, że inni widzą, jaki zespół tworzymy. Siła organizacji jest sumą energii, zdolności, pasji, poświęcenia poszczególnych osób. Dziękuję Wam wszystkim. Cieszę się, że jesteście.
Jutro kończy się jeden z tych tygodni, których się nie chce pamiętać. Od kilkunastu dni w szkole trwa audyt. W tym samym czasie kończy się nabór do pierwszych klas. Jednocześnie własnie jest termin sprawozdania SIO i sprawdzian klas szóstych kończących szkołę. Na marginesie dochodzi koniec miesiąca i rozliczenie projektu i wszystkie inne sprawy, które każdego dnia powinny być wykonane. Do tego wszystkiego uśmiech na twarzy, dobre słowo dla ludzi w szkole, studzenie emocji, motywowanie mało zmotywowanych, żart w przelocie, chwila rozmowy z uczniami. Jutro już piątek! Niby tyle tego, ale i tak lubię robić to, co robię.
Kolejny raz zamieniam miejsce. Wychodzę z za biurka i siadam w szkolnej ławce. Rozpocząłem właśnie studia z coachingu. Jakiś czas chodził za mną taki pomysł, aby popracować nad tym obszarem. Czytaj dalej Zrobić coś dla siebie→
Usłyszałem dziś zdanie, które jest powodem kolejnej mojej refleksji. Dyrektor jednej ze szkół pochwalił się obecnemu w sekretariacie rodzicowi, że udało mu się "ustawić" rodzica innego ucznia... Myślę sobie, że dopóki będziemy posługiwać się językiem "ustawiania" poszczególnych podmiotów społeczności szkolnej, dopóty nie zbudujemy dobrego systemu edukacji. Czy będziemy stać po przeciwnych stronach barykady? Smutne to. Nie w taką szkołę wierzę. Zawsze w szkole będą trudne relacje, bo wiele jest interesów, wiele spraw do pogodzenia, wiele charakterów. Z drugiej strony ta wielość spraw, charakterów jest bogactwem szkoły, jej siłą. To kapitał, który rozwija. Nie zmarnujmy tego.
Piszę ten tekst w dnu, w którym odbyło się w szkole kolejne szkolenie dla nauczycieli z zakresu nowych technologii w szkole. Czy warto jest wchodzić w nowe media w edukacji? Można postawić pytanie inaczej- Czy mamy inną opcję? Czy możemy nie wejść w ten obszar, w którym już dawno są nasi uczniowie? Oczywiście zawsze możemy zamienić się rolami. To my będziemy się uczyć, a nasi uczniowie będą naszymi nauczycielami. Czy jesteśmy dziś gotowi z kredą w dłoni konkurować z technologią? My pamiętamy jeszcze świat z telefonem na kablu, dwoma programami w telewizji, aparatem Smiena i szczytem techniki elektronicznym zegarkiem. Nasi uczniowie urodzili się w świecie laptopów, notebooków, smartfonów, kamer w długopisach, powszechnego dostępu do sieci. Ich szkoła funkcjonuje w takim właśnie świecie, a my w tej szkole?
Kolejny wieczór spędzam na przygotowaniu materiałów na szkolenie rady pedagogicznej w szkole "X". Często spotykam się z radami pedagogicznymi. Bardzo lubię pracować z dorosłymi. Niestety każde szkolenie łączy się z trudną refleksją. Co to daje? Czytaj dalej Szkolimy się i szkolimy…i to wszystko jest marne→
Siedzi mi w głowie od kilku dni zdanie, które usłyszałem. To chyba nawet nie jest komplement, bardziej zobowiązanie, zadanie. Trudne zadanie. Tak się stało, że w jednej szkole, w jednej pracy los połączył mamę i córkę. Młoda nauczycielka własnie dowiedziała się, że sama będzie mamą. Cudowna informacja. Ucieszyłem się, bo to piękne wydarzenie. Przypadkiem będąc w pokoju nauczycielskim spotkałem mamę młodej nauczycielki przysiadłem się do niej. Rozmowa, jakich wiele w pokoju nauczycielskim. Wtedy to dowiedziałem się, że byłem jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o tym, że będzie Maluch. Ważne to było dla mnie, bo pokazało, że mam zaufanie moich pracowników. Kolejne zdanie było jednak, jak grom z jasnego nieba! Usłyszałem, że dla młodej nauczycielki jestem kimś ważnym, że musiała mi wszystko powiedzieć, że tak jest uczciwie oraz, że jestem dla niej "prawie jak ojciec". W pierwszej chwili nie zaskoczyłem... Po chwili zrozumiałem, że to jest najbardziej zaskakujący komplement. Nigdy nie rościłem sobie prawa do bycia kimś więcej niż dyrektorem szkoły, który wypełnia swoje zadania. Może nawet nie jest to profesjonalne, gdy ktoś traktuje mnie, nie tylko zawodowo, ale także osobiście, jako kogoś ważnego. Ale dyrektorem się tylko bywa...
Od kilku lat prowadzę dla słuchaczy studiów podyplomowych zajęcia z promocji i marketingu placówki oświatowej. Na marginesie pozdrawiam słuchaczy studiów. Nowelizacja UoSO w zakresie rekrutacji trochę, przynajmniej w najbliższych 2 latach w szkołach podstawowych stawia pod znakiem zapytania prowadzenie szerokich działań promocyjnych. Wiele elementów regulowanych jest przepisami prawa. Czy to dobrze? Z jednej strony szanujemy zapisy Konstytucji RP, dbamy o zasady powszechności dostępu do edukacji, z drugiej trochę gubimy, to co szkoły wypracowały przez ostatnie lata. Już nauczyły się profesjonalnej promocji, a teraz wszystko ureguluje zapis w dokumencie. Na marginesie... jakoś się w tym roku nie boję, tym razem głowa boli od przybytku. Dziękuję za zaufanie.
Dwa tygodnie temu w szkole miała miejsce wzruszająca uroczystość poświęcona pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wiele w szkole jest takich chwil, które poruszają. Ta pozostanie na długo w moje pamięci za sprawą popołudniowego spotkania. Nie spodziewałem się, że tego samego dnia w trakcie pobytu w Warszawie znajdę się w domu prof. Wacława Zawadowskiego wybitego specjalisty z zakresu dydaktyki matematyki. Jego sukcesy dydaktyczne i naukowe to jedno, z drugiej strony Wacław Zawadowski w trakcie Powstania Warszawskiego ps." Gacek" ugościł nas w domu, który pamięta wizyty "Rudego", "Alka", w domu, z którego widać było obronę Cytadeli. Historia na wyciągniecie ręki. Dotykałem jej i smakowałem i pomyślałem, że mam szczęście...